Dzienniki rowerowe – lekarz weterynarii w podróży.

LEKARZ WETERYNARII W PODRÓŻY

Trasa, którą zaplanowali lek. wet. Dariusz Sularz oraz jego kolega – Wojtek Ulewicz (także lekarz weterynarii) obejmowała na ten rok około 850 km, cztery kraje i siedem dni. To kolejny etap (drugi) większego projektu turystyki rowerowej.

Helsinki, Talin, Ryga, Kiejdany, Kowno

Przygotowania treningowe rozpoczęliśmy wiosną najpierw na dystansach krótszych, później wydłużając je i dokładając sobie sakwy z butelkami wody, aby przyzwyczaić organizm do czekających nas przeciążeń. Kiedy nadszedł „ten dzień” uzbrojeni w mapy, paszporty, karty kredytowe (tylko czipowe), wiarę w siebie i sprzyjające wiatry wyruszyliśmy promem linii Finnlines z Gdyni o 11.00, aby następnego dnia o 9.00 rano obudzić się w nieznanym mi dotąd świecie. Otwierając oczy ze zdziwieniem stwierdziłem, że nasz Bałtyk, oglądany w Międzyzdrojach, Kołobrzegu czy na Helu to zupełnie inny akwen, a jego linia brzegowa to imponujące zjawisko przyrodnicze. Swoją drogą warto spojrzeć na mapę i policzyć, ile krajów obecnie położonych jest wokół niego.

H jak Helsinki

Poranne Helsinki, do których dotarł nasz prom przywitały nas bezchmurnym niebem, spokojem, czystością, brakiem reklam na drogach i powszechną znajomością angielskiego, co jest normą w krajach skandynawskich. Brak pędu na ulicach i w metrze (niespotykane raczej u nas) działa jak melisa, a różnorodność etniczna dodawała kolorytu. Żegnając ten uroczy rejon Muminków, Noki i sportów zimowych udaliśmy się na prom, aby po około dwóch godzinach dotrzeć na drugą stronę Zatoki Fińskiej, do średniowiecznego miasta – Tallina.

T jak Tallin

Ta żywa i barwna stolica Estonii wpisana na listę Unesco pełni obecnie rolę kulturowej stolicy Europy. Dolne i górne stare miasto to perły architektury, warte wysiłku, by tam dotrzeć. Estonia pachnie bzem, wszechobecnym białym i kolorowym, który będzie nam towarzyszył również na Łotwie. Jadąc zatłoczoną od pędzących tirów drogą wzdłuż Zatoki Ryskiej – osławiona Via Baltica – dotarliśmy na jej południowy kraniec, do Rygi.

R jak Ryga

Późna godzina około 23.30 zmusiła nas do szukania noclegu w hotelu zamiast na kempingu – ostatecznie wygodne posłanie i dostatek ciepłej wody pozwoliły nam na powrót do cywilizacji za bardzo rozsądną cenę. Po śniadaniu upichconym na palniku gazowym w łazience wyruszyliśmy, aby zobaczyć budzącą się do życia stolicę Łotwy. Kwiecista i bardzo kolorowa starówka to przemiłe miejsce na poranną kawę przed kolejnym etapem podróży.

K jak Kiejdany i Kowno

Kierując się na południe dotarliśmy do Kiejdan – skąd my je znamy? Może z powieści Sienkiewicza? To małe, bardzo malownicze i artystyczne miasteczko, które okazuje dumę ze „swojego Miłosza”, ale trudno coś tam zjeść… Będąc na Litwie powinno się zobaczyć osławione miejsce kultu regilijnego, do którego ściągają turyści i wierni z całej Europy – Górę Krzyży (Kryżiu Kalmas), położone około 8km od Szawle. Małe, duże, wykonane z przeróżnych materiałów krzyże są tam ustawiane od pokoleń. Miejsce to przetrwało pomimo ataków różnych władz i okupantów. Ostatnim punktem na mapie naszej podróży było Kowno, którego klimat przypadł nam bardzo do gustu.

Dlaczego rowerem?

Warto podjąć trochę trudu, zwolnić i spojrzeć na otaczający nas świat nieco bardziej wnikliwie. Dzięki „rowerowej perspektywie” każdy z nas dowiedział się czegoś o sobie, każdy dotknął albo przesunął swój horyzont.